sobota, 23 lutego 2013

Marzenia - ściętej głowy I

Coś było nie tak! Kiedy wkładałem klucz do zamka w moich frontowych drzwiach, ogarnęło mnie dziwne, niepokojące uczucie.

Jak czuje się człowiek okradziony z marzeń?
Jak czuje się człowiek okradziony z marzeń? / fot. Rex Features/East News
Poczułem słabość w dołku, serce zaczęło mi walić młotem, a ręce i nogi dygotały, jak w febrze. Otworzyłem drzwi i ostrożnie wszedłem do środka, ale wcale nie poczułem się lepiej. Wręcz przeciwnie. Rozejrzałem się, byłem w swoim własnym domu, wszystko było na swoim miejscu, ale cały czas nie opuszczało mnie owo niepokojące uczucie. Co więcej, wzmagało się z sekundy na sekundę.
A potem zauważyłem, że miejsce, gdzie stał magnetowid - tuż pod telewizorem - było puste.
O, nie! - pomyślałem - Co jeszcze ukradli?
Łapać złodzieja!
Ktoś włamał się do mojego domu, splądrował go, grzebał w moich rzeczach, w rzeczach mojej żony, a nawet połakomił się na rzeczy moich dzieci.
Jeśli coś podobnego przydarzyło się i tobie, prawdopodobnie nigdy nie zapomnisz tego, co wówczas czułeś. Ja na pewno nie.
Kiedy dziś wspominam owo zdarzenie, to mimo, że upłynęło już wiele lat, ogarnia mnie uczucie zagrożenia, które poczułem tamtego dnia. Było to okropne wrażenie i wciąż nie traciło swej siły. Czułem się poniżony i wściekły z powodu pogwałcenia mojej prywatności i że byłem kompletnie bezsilny.
Dziś wiem, że tak czuje się człowiek okradany
Uczucie to zwykle towarzyszy nam, gdy zostajemy okradzieni z rzeczy materialnych, które w moim przypadku udało mi się odkupić w ciągu kilku dni. Jednak wyobraźcie sobie, jak mocno bylibyście wstrząśnięci, gdyby ktoś ośmielił się ukraść wam coś tak prywatnego, i cennego jak wasze marzenia. A przecież tak właśnie się stało.
Ktoś, a właściwie cała banda ktosiów skradła nam nasze marzenia sprzed nosa.
Nasze nadzieje, marzenia i sny o jutrze, zostały nam odebrane przez grono podstępnych i wpływowych oszustów bogacących się naszym kosztem. Co gorsza okradli nas nawet ze złudzeń, bo dziś, jeżeli przeczytaliście już którykolwiek z artykułów, jakie wam polecam, to sami widzicie z jaką zaciętością, z jakim zacietrzewieniem bronicie swoich racji, że niby to można spełniać swoje marzenia z pracy dla kogoś, z pracy na etacie czy z pracy we własnej firmie. Próbujecie przekonać sami siebie, że to właśnie ja próbuję nabić was "w butelkę". A ja tylko twierdzę, że...
Nasze marzenie stało się mitem
Marzenie to bajka: 
  • Nie dlatego, że nie jest rzeczywiste...
  • Nie dlatego, że powstało w przeszłości...
  • Również nie dlatego, ze więcej już nie można osiągnąć...
  • I wcale nie dlatego, że nie jesteśmy go warci. Bynajmniej!
Marzenie stało się mitem, bo sposób, w jaki zostaliśmy wychowani i sposób jego realizacji, którego nas nauczono, okazują się już nieskuteczne.
Co więcej, wszystkie frazesy - przez naszych "nauczycieli" nazywane "złotymi myślami" typu: "Skończ studia i pnij się po szczeblach kariery", "załóż własną firmę i spełnij swoje marzenia" - to jest podstęp. Powiem więcej – to jest jedno wielkie oszustwo!
Dla coraz większej liczby ludzi, sposób ten okazał się kłamstwem, wyzyskiem, spiskiem tych na górze, wykorzystujących nas do pracy wyrobniczej, do poświęcenia nieproporcjonalnej ilości naszego czasu za marne wynagrodzenie, tylko po to, by oni mogli się bogacić!
Przyjrzyjmy się, ile pieniędzy wypłacają sobie posłowie, senatorowie, członkowie rządu, spółek Skarbu Państwa i wcale nie mam tu na myśli samych tzw. pensji podstawowych, ale przede wszystkim, jakie sami sobie wypłacają premie... milionowe premie. Czy to robotnik kopalni "Bytom" wymyślił milion, albo trzy miliony odprawy dla odchodzącego dyrektora PZU, TVP czy Orlenu?
Powiedzmy sobie, za co tak potężne pieniądze biorą nasi Europosłowie? Samo myślenie o tym przywołuje te same wrażenia, jakie odczuwałem, gdy mój dom został okradziony...
Z jednym wyjątkiem. Nie czuję się bezsilny. Teraz już nie. A dlaczego? Bo wiem, że nic nie da wprowadzanie na te miejsca posłów, senatorów, czyli tych, którzy winni to prawo zmieniać, innych ludzi, bo każdy, jak widać, bez wyjątku jak już poczuje "fotel" czy "stołek" i ma przed sobą perspektywę czterech lat spokojnego otrzymywania za "nic nie robienie" pensji dziesięciokrotnej w porównaniu z tą, którą otrzymywał dotychczas za ciężką pracę, nie zrobi nic, aby się tego pozbyć.
Dlatego właśnie wróćmy czym prędzej do własnych spraw, jakie mamy do załatwienia.
Zastanówmy się teraz, co dla ciebie znaczy słowo "Marzenie"?
Czy marzeniem jest pójście na studia? Być może, stało się ono marzeniem dla tej części z nas, których rodzice je ukończyli i którzy potem znaleźli pracę w swoim wyuczonym, czyli - być może "wymarzonym" zawodzie, ale czy w większości przypadków nie poszliśmy na taki, a nie inny kierunek studiów, bo na ten wymarzony niestety się nie dostaliśmy? Czy część z nas nie poszła raczej na studia, bo rodzice sobie to właśnie wymarzyli, a oni (rodzice) wymarzyli sobie dla was te studia, bo niestety sami ich nie ukończyli z różnych powodów? Bo... a to, nie było pieniędzy, a to sytuacja w rodzinie nie ta, a to wojna czy może "stan wojenny", a to bagatela – nie byli na tyle zdolni, aby się na nie dostać i teraz przelali je (te swoje marzenia) na swoje pociechy?
Przecież nasze marzenia tworzą się w początkowych latach naszego życia i wtedy praktycznie nie myślimy o przeciwnościach, jakie mogą nas spotkać. Nie myślimy również o pieniądzach, a przede wszystkim nie myślimy o tym, jak zrealizować to, co nawet nie wiemy, że może nazywać się marzeniem. Wtedy dla nas to coś nazywało się przyszłością, jutrem. Myśleliśmy wtedy, by jak najszybciej stać się "dużym" człowiekiem i mieć to, co widzieliśmy u innych i co nam się podobało.
Czy marzeniem może być znalezienie dobrej pracy? Zarabianie na życie. Czy jesteś w stanie znaleźć pracę, w której sprzedajesz swój czas w zamian za pieniądze, które cię satysfakcjonują, czyli na ile zasługujesz, które pozwolą ci się wzbogacić i dadzą ci poczucie samorealizacji i niezależności?
Co powiesz? Ale ty nie rozumiesz – ja mam stałą pracę – a inni jej nie mają, więc "chwyciłem Pana Boga za nogi". Tak i pewnie zaraz dodasz, że masz umowę o pracę na czas nieokreślony. Ja ci odpowiem – przeczytaj proszę to słowo raz jeszcze "nieokreślony", a teraz zastanów się, czy to znaczy "na zawsze"? Czy może to znaczy, że nawet jutro można ją rozwiązać?
Czy wiesz, że ponad połowa wszystkich ataków serca, zdarzających się po raz pierwszy, przypada na godziny 8-10 rano w poniedziałki? Fakt ten jednoznacznie sugeruje, ze ludzie wolą umrzeć, niż znowu iść do pracy.
Czy marzeniem może być posiadanie własnej firmy? A czy wiesz, że 90 proc. wszystkich drobnych firm rozpada się w pierwszym roku swojej działalności... a 80 proc. z tych 10, które się utrzymały nie przetrwa dziesięciu następnych lat?
Sam w swoim życiu zakładałem własną firmę około dziesięciu razy. O jednej z nich wam teraz opowiem. Był to mój powiedzmy siódmy pomysł na polepszenie sobie standardu życia, a właściwie, zdając sobie sprawę, że się starzeję i nie dam już rady długo robić tego, w czym byłem dobry i co dawało mi "jako-takie" pieniądze, postanowiłem przerzucić się na coś "łatwiejszego".
Postanowiłem otworzyć "KOMIS", bo były to czasy, w których jeszcze na naszym rynku nie było tak dobrze jak dziś, czyli postanowiłem zarabiać na pośrednictwie rzeczy używanych, albo nowych przywiezionych np. z Niemiec na handel.
Wynająłem lokal o pow. ok 50 m2, za który płaciłem co miesiąc… 1000 zł do tego dochodziły koszty za prąd i wodę i ogrzewanie - 150 zł. Otworzyłem działalność gospodarczą, czyli ZUS 550 zł, paliwo na dojazd do pracy – bo było to sąsiednie miasto 300 zł. Oto koszty ponoszone co miesiąc: 2.000zł.
Wcześniej oczywiście poniosłem koszty przystosowania i wyremontowania lokalu na cele w mojej branży za około 4.000 zł, no i żeby zacząć działalność musiałem sam zaopatrzyć się w towar do handlu, bo przecież nie mogłem otworzyć komisu i czekać, aż ktoś coś przyniesie, żeby potem to coś odsprzedać. Wydałem na ten towar około 6.000 zł. No i oczywiście jakieś 5 tysięcy wydałem na reklamę (plakaty, naklejki, wizytówki).
Jak sami widzicie praktycznie za grosze, otworzyłem swój następny własny "biznes" spodziewając się oczywiście wielkich zysków! Otworzyłem "swój" sklep - komis. Usiadłem w bardzo wygodnym fotelu za biurkiem, chwyciłem długopis i zeszyt (do spisywania danych statystycznych), uśmiechnąłem się, bo przecież duma mnie rozpierała. Sklep był tak piękny i przyciągający oko, ze spodziewałem się takiego nawału klientów, że sobie nie poradzę. Na wszelki wypadek na ten dzień poprosiłem o pomoc swoją księżniczkę i jej siostrę.
Do godziny 12.00 wypiliśmy po osiem kaw i moje damy stwierdziły, że najprawdopodobniej sam dam radę... odwiedziło nas w sumie osiem osób, w tym moi rodzice, siostra, sąsiad z podwórka i cztery osoby, które obiecały, ze coś przyniosą, bo nie mają, co zrobić z obrazem, akwarium i starym "antycznym" fotelem. Co było dalej? W pierwszym miesiącu z odsprzedaży miałem na plus 100 zł. A to znaczy, że dołożyłem 1900 zł. W drugim mój zysk był już trzy razy większy, co jednak nadał dawało mi stratę w wysokości 1700 zł. W piątym miesiącu sprzedałem samochód, żeby pokryć koszty najmu lokalu, że o ZUS nie wspomnę. W dziewiątym miesiącu miałem już 1700 zł różnicy między kupnem a sprzedażą, czyli tylko 300 zł dokładałem do kosztów, jakie ponosiłem. Pewnie się domyślacie, co działo by się dalej, najprawdopodobniej już w dziesiątym miesiącu moje zyski wyrównałyby się z kosztami i dalej byłoby już tylko lepiej,bo tak działa biznes.
Niestety ja przez ten prawie rok poza pracą miałem rodzinę, przy czym słowo "miałem" o włos by się zrealizowało. Przecież nie mogłem powiedzieć moim synom – chłopcy słuchajcie... jeszcze jeden miesiąc poczekajcie, jeszcze tylko miesiąc nie dostaniecie nic do zjedzenia, jeszcze tylko miesiąc......i już ...tatuś zrówna zysk z kosztami. Cdn.

Nie jest ważne co spotka Cię w życiu....

...ważne jak na to zareagujesz.
Często mówimy o sobie: jestem pechowcem, czego się  dotknę to niszczę, ciągle spotyka mnie samo zło.. przypominasz to sobie? a jaka jest prawda? Jakie są fakty?

Tak....na nasze życie wpływ ma tylko 10 % to co nam się przytrafia. 90 % nasze życie składa się z tego jak my sami przyjmujemy, jak reagujemy na to co nas spotyka. Czujesz to? Nie daj się zmanipulować przez otoczenie. Zapamiętaj, że to tylko od Ciebie zależy to jaki masz dziś humor i nie daj sobie wmówić że masz pecha....bo skąd wiesz że to źle - pamiętasz jak Pewnemu człowiekowi zginął koń i sąsiedzi mówili : masz pecha bo zginął Ci koń....gospodarz na to - skąd wiesz? Skąd wiesz że to źle że ów koń mi zginął? Pamiętasz co się stało potem? Ów koń przyprowadził dwanaście innych koni. Więc czy był to pech czy szczęście? To tylko zależało od tego jak zareagował gospodarz - prawda? Jaki wniosek? Obojętnie co by Ci się złego nie przytrafiło zadaj sobie pytanie :  " skąd wiesz, że to źle?"

piątek, 22 lutego 2013

Skąd wiesz, że to źle?

Był raz starzec, który miał syna jedynaka i konia.
 Pewnego dnia koń wyrwał się z zagrody i uciekł na wzgórza.
- Uciekł ci koń? A to pech! - mówili sąsiedzi.
- Czemu tak mówicie? -pytał stary. - Skąd wiecie, że to pech?
I rzeczywiście, następnej nocy koń wrócił do zagrody, gdzie go zawsze
karmiono i pojono, prowadząc ze sobą tuzin dzikich koni. Syn
gospodarza zobaczył je, wymknął się bocznym wyjściem i zamknął
bramę.
Nagle mieli teraz trzynaście koni zamiast żadnego. Sąsiedzi usłyszeli
dobrą wieść i pobiegli do gospodarza.
- Trzynaście koni! Ale ty masz szczęście! On zaś odparł:
- Skąd wiecie, czy to szczęście?
Parę dni potem jego syn próbował ujeżdżać jednego z dzikich koni;
został zrzucony i złamał nogę. Sąsiedzi znów przyszli wygłosić
kolejny
pochopny sąd:
- Twój syn złamał nogę. To ci pech! Mądry gospodarz znów odrzekł:
- Skąd wiecie, czy to pech?
I rzeczywiście, niedługo potem w okolicy pojawił się dowódca wojskowy
i zorganizowano pobór. Wszyscy sprawni młodzieńcy zostali wzięci do
armii i wysłani na wojnę, z której nigdy nie wrócili. Zaś syn
gospodarza ocalał, bo miał złamaną nogę.

A Ty czy widzisz szklankę w połowie pustą , czy do połowy pełną ?

Jaki jest Twój punkt widzenia ? Czy zawsze patrzysz na daną sytuację,
tylko z jednej strony ? Jeśli tak, warto to zmienić, ponieważ nie
wszystko jest takie,jak się nam wydaje. 

Najbliżsi nam po prostu nas oszukują !

Co dziś zrobić, aby zarobić.  

Od dziecka wszyscy zmieniają nam nasz punkt widzenia, bo przecież pamiętamy, że mieliśmy marzenia....ale nie mieliśmy ograniczeń prawda? Zobaczyliśmy piękny dom sąsiadów i taki własnie chcieliśmy mieć - prawda? Do sąsiadów przyjechał brat z Ameryki pięknym samochodem i taki właśnie nam się spodobał. Czy wtedy zastanawialiśmy się może - skąd weźmiemy na jego zakup pieniądze? Czy w ogóle wiedzieliśmy wtedy cóż to takiego te pieniądze? Nie.....to wszystko dopiero po latach wbili nam do głowy Ci, którzy rzekomo nas kochali najbardziej, Ci, którym niby zależy na naszym szczęściu - prawda? Co mówili nam rodzice, gdy zwierzyliśmy się im , że pragniemy mieć wielką działkę, wielki dom wielki samochód, kopę albo nawet tuzin dzieci???????? Pamiętacie może? Ucz się pilnie, przynieś świadectwo z czerwonym paskiem ....jak będziesz się dobrze uczyć to dostaniesz bogatego męża, dostaniesz dobra pracę....pamiętasz?
Dziś odpowiedz sama sobie na pytanie jak Twoje wykształcenie wpłynęło na to jakiego masz dziś męża? Czy to nie było po prostu oszustwo? Jak to, czy dobrze się uczyłeś wpłynęło na to, że dziś masz świetną pracę? Właściwie odpowiedz na pytanie co to takiego ta "świetna praca?" Zadaj sobie pytanie czego tak na prawdę uczą nas w tych wspaniałych szkołach? Czy uczą nas tam przedsiębiorczości czy może uczą nas jak pracować na innych a nie na swoją przyszłość? Wiem....to co tu piszę nie jest wcale popularne i większość z Was pewnie ma zamiar przestać czytać to co tu piszę, jednak Ci, którzy mają trochę oleju w głowie wiedzą, ze mam rację. Czy piszę to po to abyście gremialnie porzucali teraz studiowanie? Nie...ktoś przecież musi pracować na innych, a aby dobrze wykonywał polecenia musi wiedzieć przecież jak się to robi, więc uczcie się, uczcie, ale.... może w przerwie tego studiowania ruszycie swoim mózgiem i zrobicie coś dla SIEBIE ?


czwartek, 21 lutego 2013

Był sobie człek - szaleniec na schwał Im więcej dawał, tym więcej miał

Moc Dawania
wprowadzenie
John Harricharan

To był naprawdę gorący letni dzień, wiele lat temu. Jechałem do
sklepu spożywczego po dwa produkty. W tamtym czasie byłem częstym gościem w
supermarkecie, bo nigdy nie miałem wystarczająco pieniędzy, aby zrobić zakupy
jednorazowo na cały tydzień,.
Zaledwie parę miesięcy wcześniej moja żona zmarła po długiej walce z
rakiem. Nie było ubezpieczenia a tylko mnóstwo wydatków i góra rachunków.
Miałem pracę na część etatu i z trudem wystarczało mi pieniędzy, aby nakarmić
dwójkę moich małych dzieci. Sytuacja wyglądała źle, naprawdę bardzo źle.
I oto tego dnia, z ciężkim sercem i czterema dolarami w kieszeni jechałem
do supermarketu, aby kupić mleko i bochenek chleba. Dzieci były głodne i
musiałem dać im coś do jedzenia. Gdy na skrzyżowaniu zatrzymałem się na
czerwonym świetle, zobaczyłem po mojej prawej stronie, na trawie obok jezdni
młodego mężczyznę, kobietę i dziecko. Oślepiający żar słońca w samo południe
zalewał ich bez litości.
Mężczyzna trzymał kartkę z napisem: „Będę pracował za jedzenie”. Kobieta
stała obok. Wpatrywała się w samochody zatrzymujące się na czerwonym świetle.
Dziecko, prawdopodobnie dwuletnie, siedziało na trawie trzymając lalkę z jedną
ręką. Wszystko to zauważyłem w ciągu trzydziestu sekund, zanim światło
zmieniło się na zielone.
Tak bardzo chciałem dać im kilka dolarów, ale gdybym to zrobił,
zabrakłoby mi pieniędzy na mleko i chleb. A tylko na tyle mogły wystarczyć mi
cztery dolary. Gdy światła się zmieniły, rzuciłem ostatni raz okiem na tę trójkę i
zgasiłem w sobie poczucie winy (gdyż nie pomogłem potrzebującym) i smutek
(gdyż nie miałem wystarczająco dużo pieniędzy, by się z nimi podzielić).

Jednak jadąc, nie mogłem się pozbyć obrazu tej trójki, która utkwiła w
mojej głowie. Smutne, zapadające w pamięć oczy młodego mężczyzny i jego
rodziny zostały ze mną przez następną milę. Nie wytrzymałem. Czułem ich ból i
musiałem coś z tym zrobić. Zawróciłem w to miejsce, gdzie widziałem ich przed
chwilą.
Podjechałem blisko i wręczyłem mężczyźnie dwa z moich czterech
dolarów. Miał łzy w oczach, kiedy mi dziękował. Uśmiechnąłem się i pojechałem
do supermarketu. Liczyłem na to, że mleko i chleb będą może w promocji. A
nawet, jeśli kupię tylko mleko albo tylko chleb, to co? Jakoś to będzie.
Wciąż myśląc o całym tym wypadku zaparkowałem pod supermarketem.
Nadal czułem się dobrze po tym, co zrobiłem. Gdy tylko wysiadłem z samochodu,
moja stopa poślizgnęła się na czymś, leżącym na jezdni. Pod moją stopą leżał
dwudziestodolarowy banknot.
Nie mogłem po prostu uwierzyć.
Rozejrzałem się wokół, podniosłem go z szacunkiem, poszedłem do sklepu
i kupiłem nie tylko chleb i mleko, ale również kilka innych rzeczy, których bardzo
potrzebowałem.
Nigdy nie zapomniałem tego wydarzenia. To mi przypomniało, że
wszechświat jest dziwny i tajemniczy. Potwierdziło moje przekonanie, że jest on
niewyczerpywalny. Dałem dwa dolary i dostałem w zamian dwadzieścia.
W drodze powrotnej z supermarketu zatrzymałem się raz jeszcze przy tej
głodnej rodzinie i dałem im następne pięć dolarów.
To wydarzenie jest tylko jednym z wielu, które zdarzyły się w moim życiu.
Wygląda na to, że im więcej dajemy, tym więcej otrzymujemy. To jest być może
jedno z tych praw wszechświata, które mówi: „Jeśli chcesz coś dostać, musisz
najpierw coś dać" "Jeśli chcesz coś dostać, musisz najpierw coś dać"

środa, 20 lutego 2013

żeby coś zmienić w swoim życiu....

Mamy 2013 rok i prawie każdy już słyszał bądź próbował swoich sił w różnego rodzaju Multi Level Marketingach. Co z tego wynika? Kompletnie nic. Co więc się dzieje? Dlaczego postanowiłem o tym napisać? Ano każdy z nas wie, że mamy kryzys, każdy zdaje sobie sprawę z bezrobocia jaki z roku na rok się powiększa i co? I co z tego wynika? Również nic.
Wiecie jaka będzie różnica w Waszym myśleniu przed przeczytaniem tego co Wam mam do powiedzenia ,a po przeczytaniu? Otóż zrozumiecie, że znaleźliście się dziś w odpowiednim miejscu i w najlepszym dla was czasie aby uratować swoje finanse.
Zadajmy sobie więc dziś pytanie jak to jest w tym świecie? Zadajmy sobie pytanie z czego żyli nasi pra-pra dziadowie? Otóż oni żyli z pracy swoich rąk pracując na roli – prawda? Z czego żyli nasi dziadkowie i nasi rodzice? Ano z pracy swoich rąk, ale już w fabrykach -prawda?
Między naszymi pra-pra a między naszymi dziadkami przeminęło kilkadziesiąt lat. W ciągu tych kilkudziesięciu lat ludzie przygotowywali się do twego co się działo, jednak to co się działo działo się bardzo powoli. Cofnijcie się proszę do historii swoich poprzedników. Zauważacie jak to z rolników stawali się robotnikami?
Co dzieje się dziś? Co dzieje się właściwie już od 50 lat w USA, Kanadzie czy Australii? Otóż produkcję wypierają maszyny, komputery i roboty, taśmy na których produkuje się nie dziesiątki ale setki a nawet tysiące tego co się produkuje.
Co dziś mówią ludzie szukający pracy? Otóż mówią, że nie szukają pracy w M.L.M -mach ale w produkcji, bo dziesiątki a może nawet sto już lat ich przodkowie właśnie w produkcji znajdowali zabezpieczenie finansowe swoich rodzin.
Podnieście ręce teraz Ci, których pra-pra dziadkowie nie pracowali na roli?
Podnieście teraz ręce Ci z Was , których dziadkowie i rodzice nie pracowali w produkowaniu czegokolwiek?
Czujecie to? Czy naprawdę muszę dalej ciągnąć to uświadamianie Wam, że nie zatrzymacie biegu historii?
Czy naprawdę muszę Wam udowadniać, że wielbłąd może, a nawet musi mieć garbate dzieci?
Czy naprawdę nie widzicie sami tych zmian? Czy nie widzicie, że nie ma już sensu walka z wiatrakami, które produkują prąd? Otóż te wiatraki są i będzie ich coraz więcej. Co dzieje się w produkcji? Dlaczego mamy coraz większe bezrobocie? Ano dlatego że siłę rąk ludzkich zamienia się na dużo sprawniejsze roboty, które przewyższają człowieka w ilości i jakości produkowanych dóbr i nie ma co się oszukiwać że tak nie jest.
Mówicie dziś ludziom, którzy przychodzą do was i proponują Wam zarabianie na kupowaniu, że są głupi, że są naiwni skoro wierzą w coś takiego i pewnie mieliście rację 50 lat temu, w USA, Kanadzie czy w Australii. Może mieliście rację 20 lat temu w Niemczech, Włoszech, Francji. Może nawet mieliście rację 5 czy dwa lata temu mówiąc to swoim znajomym w Polsce, ale nie macie już racji dziś. Bo dziś jest ten właściwy czas aby zacząć ruszać głową, bo bezrobocie już nie spadnie i to, że macie dziś pracę wcale nie znaczy, że na pewno będziecie ją mieli za rok, za pół roku, za miesiąc a może nawet jutro.
Jeszcze rok temu byłem magazynierem w bardzo fajnie rozwijającej się firmie budowlanej. Właściciel firmy płacił mi 3 tysiące miesięcznie od prawie czterech lat. Czy miałem prawo zaplanować sobie jakoś życie? Czy po czterech latach mogłem pomyśleć że spotka mnie obniżka wysokości zarabianych pieniędzy? Nie. Macie rację wszyscy, którzy jak ja wtedy myślicie, że Wasza firma nie może upaść. Macie rację bo przecież to co produkujecie jeszcze długie lata będzie ludziom potrzebne. Macie więc rację planując sobie swoje życie, biorąc kredyt na samochód, mieszkanie, działkę rekreacyjną bo przecież to nie możliwe aby właśnie Was spotkało to nieszczęście utraty zarobków.
Wiecie co mnie powiedział mój szef? Nie gniewaj się przyjacielu, nie mam nic do jakości Twojej pracy, nigdy się nie spóźniałeś, nigdy mnie nie okradłeś, zawsze mogłem na Ciebie liczyć, ale..........widzisz płacę Ci za tę pracę 3 tysiące i wiem, że jest tyle warta, jednak właśnie przyszedł do mnie mężczyzna, który zaproponował mi, że będzie wykonywał tę samą pracę za połowę tego co Ci płacę, więc chyba mnie rozumiesz???????
Moi drodzy w tej chwili nastąpiło błyskawiczne tempo zmian i nie mnie tłumaczyć dlaczego nagle postanowiono wycofać z rynku wielkie ilości środków płatniczych. Nie mnie oceniać kroki banków, które nagle postanowiły zaostrzyć warunki udzielania kredytów co spowodowało zmniejszenie popytu na produkty, które są produkowane a co się z tym wiąże ogólny krach czy kryzys jak to modnie dziś nam tłumaczą wielcy tego świata. Co z tego wynika? Oczywiście nie stać nas na spłaty kredytów i to sprawia, że banki przejmują nasze niemożliwe do spłaty samochody, działki, domy, fabryki itp. Zmiany te następują tak błyskawicznie, że to właśnie miałem na myśli mówiąc że właśnie dziś macie to szczęście, że czytacie ten artykuł, że dostaliście namiar na współpracę z producentem, który zaproponował Wam że zapłaci Wam za to że zostaniecie właśnie jego klientami.
Przejdźmy teraz do zaobserwowania faktów.
Usiądź sobie spokojnie i pomyśl ile to procentowo osób pracowało na roli 200 lat temu, a może nawet 100 lat wstecz?
Czujesz o czym mówię? 80 % ludzi wtedy pracowało na roli? Dlaczego? Bo żeby wyżywić kraj trzeba było ciężko pracować robiąc orkę końmi prawda?
50 lat temu zaczęto produkować ciągniki, zaczęto produkować maszyny rolnicze i z tych 80 % ludzi nagle dziś na roli pracuje 20 % z tych 80 a te 60 % przeszło do produkcji prawda?
Co dziś się okazuje? Ano okazuje się że z tych 60 % ludzi którzy przeszli do produkowania w produkcji zostało 20 %. Dlaczego? Jak już wspomniałem wprowadzono taśmową i komputerową zamianę człowieka na maszyny.
Co więc się okazało? Że łatwo dziś wyprodukować a trudniej jest to sprzedać. Co więc dzieje się od 50 lat na świecie? Właśnie M.L.M pomaga sprzedać ów łatwo wyprodukowany towar. Więc, proszę nie opowiadajcie już więcej bzdur, że Sprzedaż bezpośrednia, kupowanie bezpośrednie to jest coś co się nie przyjmie bo to jest właśnie alternatywa, dla tych, którzy nie mogą znaleźć dziś już pracy w rolnictwie i w produkcji.
Ja jednak dziś wcale nie chcę was przekonywać do współpracy w s y s t e mie M.L.M bo to jest dziś już raczej normalny s y s t e m pracy i zarabiania. Ja moi drodzy dziś chcę Was poinformować że właśnie powstaje całkowicie „Domowy s y s t e m Zarabiania” Co to takiego?
  1. Dostajesz całkowicie za darmo możliwość otwarcia swojego własnego sklepu internetowego z produktami żywnościowymi, chemią gospodarczą, środkami czystości oraz innymi produktami i usługami.
  2. Kurier przywiezie Ci całkowicie za darmo produkty które w tym swoim sklepie sobie zamówisz.

Od dziś, przestaniesz już dźwigać ciężkie torby z zakupami, a czas jaki zaoszczędzisz możesz spędzić w gronie rodziny, lub przeznaczyć na gimnastykę, spacery czy na nadrabianie zaległości w czytaniu książek.

Wiecie co do mnie przemówiło? Ano zaczęło mi się to podobać dopiero wtedy, gdy dowiedziałem się, że całe zarabianie polega na kupowaniu, a nie na sprzedawaniu bo bardzo tego nie lubię. Od razu pomyślałem, że nareszcie skoro mnie to się bardzo podoba to na pewno spodoba się to i mojemu bratu, mojej cioci której ciężko już chodzić na zakupy no i sąsiadowi, któremu pomagałem zawożąc i przywożąc go najmniej raz w tygodniu na zakupy.

Jak myślicie, czy właściciel sklepu w którym robisz zakupy na Tobie zarabia? No jasne, że nie robi tego społecznie – prawda?
Zatem dlaczego właściwie nie mogę zarabiać ja?
Zadaj więc sobie pytanie – skoro mogę otworzyć sobie ten własny sklep całkowicie za darmo i skoro przywiezie mi te produkty kurier całkowicie za darmo to dlaczego ja jeszcze tego nie robię?
Proponuję więc wysłuchaj tego filmiku który ukryty jest w tym linku i opisuje szczegóły no i zaczynamy.

wtorek, 19 lutego 2013

Nie da się sprzedać czegoś czego samemu się nie kupiło!

Stanisław Gruszecki Ładne i proste jest to co mówisz Franciszku. Ale proste tylko w mowie i opowieściach LIDERÓW !!! W życiu, w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. W MLM nie da się zarobić na własnych zakupach, przynajmniej ja o takim nie wiem. Zaoszczędzić może i tak/ to też wątpliwe/ ale zarobić na sobie się nie da. Nawet w Familo!!! Żeby zarabiać trzeba rejestrować AKTYWNYCH ludzi, nie ludzi, PARTNERÓW:) Człowiek w depresji, kolejny raz na dnie, głodny nie jest w stanie zaprosić kogoś komu się powodzi. Bo kto go będzie słuchał? Zapraszać kolejnego biedaka nie ma sensu. Ostatnio ktoś mnie zapytał: jak długo jesteś w Familo i ile zarabiasz:( Odpowiedź: Jestem od 06.12r., mam kilkadziesiąt osób w grupie, zakupy robię każdego miesiąca i nic jeszcze nie zarabiam. Nawet nie oszczędzam/ jedyie czas/ bo chodząc po sklepach widać na półkach lepsze ceny niż w Familo. Nie poddaję się ale już nikt mi nie wmówi że kupując dla siebie .... Na koniec, w biedronce itp. na zakupy wystarczy 20 zł. a w Familo trzeba 200 zł. Biedronka nic nie daje, a w MLM zarabiają ludzie przedsiębiorczy, przebojowi, wygadani, dobrze ubrani SPRZEDAWCY. Niestety "sprzedawca" to najtrudniejszy zawód świata. Oczywiście zgadzam się że aby coś w życiu zmienić trzeba: Coś Zmienić. Pozdrawiam.

Franciszek Śledź Wiesz Staszku...troszkę mnie zaskoczyłeś tym cyt..."W życiu, w praktyce wygląda to zupełnie inaczej..."Wprawdzie w jednym z poprzednich komentarzach napisałem, że nie lubię sprzedawać i8 nie chciałbym się wymądrzać na temat na którym się nie znam, ale spróbuję coś Ci podpowiedzieć. Bo jeżeli juz masz ochotę sprzedawać to posłuchaj. Jak robią to normalni ludzie. Gdzie tkwi tajemnica sprzedaży? Jak to jest z Twoją żoną??????? Gdy kupi sobie jakąś fajna i tanią bluzeczkę,gdy zobaczy świeże i tańsze pączusie, jak myślisz co robi Twoja śliczna gdy zauważy tanią i przepiękną deskę sedesową w palemki.....co robi? DZWONI - prawda? Dzwoni do przyjaciółki bo kupiła coś wspaniałego, bo ma to coś w garści, bo już to wypróbowała i to jest wspaniałe. Jak mogła by nie podzielić się tak wspaniałą wiadomością ze swoimi przyjaciółkami od codziennej kawusi i plotek o wszystkim. Przecież każda z naszych żon, mam, kochanej czy córek ma dziesięć taki "psiapsiółek" prawda? a Tu....co trzeba robić w M.L.M - ie ? Trzeba zakupić towar dla siebie, trzeba samą siebie przekonać że ten towar jest w supercenie, albo jest super jakości, ale że ....i tu możemy wymieniać i wymieniać...i co potem ? Potem trzeba zrobić dokładnie to samo co w życiu...czyli? Podzielić się tą wspaniałą informacja ze swoją "przyjaciółką" od serca. Co się okazuje? Otóż okazuje się, że tu... w M.L.M działają inne zasady. Tu w M.L.M ludzie myślą " na skróty" myślą, że nie trzeba kupić aby to coś zareklamować . Tu w M.L.M okazuje się, że nie musimy sami nic kupować, ale wystarczy tylko zadzwonić do przyjaciółki...więc spróbuj , powiedz żonie, żeby przekonała do zakupu czegoś czego sama nie zakupiła. Tego się nie da Stanisławie- wiesz o tym? A one nie wiedzą i wmawiają sobie, że uda im się przekonać swoje przyjaciółki - mówiąc - kup sobie Aniu, potem powiedz żeby kupiły Twoje pięć przyjaciółek a ja? A ja kupię dopiero wtedy gdy wy zakupicie i okaże się że to jest dobre. Wiesz co powie Ania? Ania zrobi dokładnie to samo i w ten sposób buduje się grupa nic nie kupujących , ale reklamujących coś co jest wspaniałe ale nikt jeszcze tego nie sprawdził. Kumasz ów sekret sprzedaży? Kobieta kupuje sobie...sprawdza że coś jest fajne i dopiero dzwoni do przyjaciółki, która również kupuje , sprawdza i dopiero dzwoni do przyjaciółki, która nie zastanawia się czy Ty kupiłaś bo wie że nie zaproponowałabyś jej czegoś czego wcześniej nie sprawdziłaś. To właśnie dlatego nie potrafisz nic sprzedać bo nie jesteś wiarygodna, bo sama nie kupiłaś ale chcesz aby kupiła to Twoja przyjaciółka. Wobec tego jak można to nazwać? To jest nie feer, to jest wykorzystywanie jednych przez drugich i przez ten brak zaufania do siebie nie możemy nic sprzedać.http://klub.partnerski.net/?ref=marian-rumiaChcesz cos zmienić w swoim życiu? Wejdź tu.

Niechęć społeczeństwa do M.L.M....dlaczego ?

Marianna Trojanowska Wiem o czym piszesz, spotykam się tez z takimi postawami. Jedna z głównych przyczyn takiego stanu jest tkwiąca nadal w społeczeństwie niechęć do MLM jako formy zarabiania. Wiele osób lub ich znajomych zetknęło się w przeszłości z formą sprzedaży bezpośredniej / nie tylko mlm/, kupowali drogie garnki, koce itp. podobne rzeczy, które potem latami spłacali. Wiele osób czuło się oszukanych i przekazało swoja opinię znajomym. Taka negatywna opinia przylgnęła tez do MLM i niezmiernie trudno ją zmienić. Potrzebna byłaby pozytywna kampania, która trafiłaby do dużej grupy społeczeństwa i spowodowała zmianę nastawienia. Poza tym powinna być ukierunkowana nie na zwiedzanie świata raz na 3 miesiące i mercedesy ale na pokazanie ludziom, ze rozpoczynając współpracę za pól roku zarobi np. 2 tys. a za rok 3 tysiące / oczywiście piszę skrótowo/. To jest tylko jednak jedna grupa ludzi, niestety nie wszyscy do takiej pracy się nadają, nie każdy, jak piszesz. Prawie każdy może być konsumentem tych produktów, jeśli go na nie stać, bo w markecie kupi 3 razy taniej. Pozostaje jeszcze liczna grupa np. schorowanych rencistów, dzieci, które bez względu na to jakich mają rodziców czy opiekunów - potrzebuje pomocy. Nie możesz patrzeć wyłącznie przez pryzmat doświadczeń tego ,co Ty oferujesz, bo odnoszę takie wrażenie. Ale Piotra wywołałeś do tablicy i pewnie on nam powie, jakie przesłanki nim kierowały zadając takie pytanie. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.
 
Franciszek Śledź Marianno... czytam Twój komentarz i ...oczywiście nasuwają mi się odpowiedzi cyt..."Jedna z głównych przyczyn takiego stanu jest tkwiąca nadal w społeczeństwie niechęć do M.L.M jako formy zarabiania..." Tak jak mówisz Marianno, jest dokładnie tak jak mówisz ale zastanówmy się może dlaczego? Od czego właściwie się zaczęło? Amway - to była pierwsza firma M.L.M , która weszła na polski rynek i okazuje się, że nie owa firma ale ludzie, to ludzie są winni tej opinii.Była część firmy pochodząca z odnogi Dona King, Zbyszka Rek /dalej może nie będę szedł nazwiskami bo w Polsce odnoga tych dwóch Panów rozrosła się potężnie i ta właśnie odnoga mówiła: - kup tyle produktów ile sama jesteś w stanie zużyć, ewentualnie zaopatrz w te produkty swoich krewnych, którzy nie będą mieli ochoty się tym zająć i na tym będziesz zarabiać 100 zł po jakimś czasie Twoja wypłata może podnieść się do 500 czy tysiąca zł. Jeżeli włożysz w tę pracę więcej czasu ów zarobek może się powiększyć. Niestety do Polski weszły również grupy nastawione na wykorzystanie Polaków dla własnych celów. To znaczy, że nastawiano nas na handel, wciskano Polakom torby na plecy i "heja" na bloki. Ta grupa przywędrowała do Polski od pewnego "lidera" niemieckiego, którego nazwiska nie będę tu wymieniał. Jak widać na tym prostym przykładzie nie tylko w M.L.M, ale nawet w jednej firmie istnieją różnice w systemie pracy czego dowodem zresztą jest nagrany przed laty film wcale nie pozytywnie o tej firmie mówiący. Oczywiście Marianno zgadzam się z Tobą również w następnym temacie - aby nie obiecywać ludziom samochodów i wycieczek na "wyspy", a bardziej mówić o zwykłej sumie 200 czy pięciuset złotych, które mogą sobie dorobić. Całkiem innym tematem jest oczywiście fakt iż są takie firmy w których chodzi tylko o sprzedaż np. drogich "garnków", "odkurzaczy" itp jednak osobiście nie lubię sprzedawać więc na ten temat nie będę się wypowiadał bo bardzo nie lubię wypowiadać się na temat o którym nie mam pojęcia.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Co jest ważniejsze "ryba" czy "wędka"?

Czy ludzi najpierw trzeba nakarmić czyli dać im "rybę", aby potem dać im wędkę? 

 Moim zdaniem  trzeba dać wędkę wtedy...gdy ów "potrzebujący" jest na samym dnie bo właśnie wtedy nie ma innej alternatywy.  Widzisz są dziś takie metody zarabiania w których nie trzeba mieć nic więcej poza tym co mają i ruszyć z miejsca ku ŻYCIU "pełną parą". Chodzi o to właśnie, aby nie sponsorować wakacji dzieciom ludzi, którzy sami nie potrafią wziąć życia w swoje ręce, ale aby zaproponować tym rodzicom zrobienie czegoś dla swoich własnych dzieci, bo jak ma się czuć rodzic którego dziecku ktoś obcy zafunduje wyjazd na zimowisko? Ja jako rodzic czułbym się podle. Uważam, że nie ma takiej osoby, która z moją czy innych znających temat  pomocą nie dały by radę stanąć na nogi. Jestem w stanie pomagać, nawet kupując jak mówisz "zakupy by ugotować obiad" jednak nie będę robił zakupów komuś , kto sam nie robi nic aby na te zakupy samemu zarobić. Delikatnie mówiąc, " nigdy coś otrzymane za darmo nie sprawi nic pozytywnego" - Sama modlitwa nie czyni "cudów"...ale czyny które za nią pójdą.
 "Ofiarowanie więc komuś złotówki w rzeczywistości tę złotówkę mu zabiera".  
 Jeżeli masz ochotę zabrać się poważnie za swoją przyszłość, to przestań marudzić, że nie masz czasu, że nie masz pieniędzy, że Twojemu szwagrowi, który chciał zacząć nie wyszło więc i Tobie pewnie się nie uda. więc jeżeli jesteś gotów to wejdź tu i zaczynamy:

niedziela, 6 stycznia 2013

Paryż, miasto marzeń milionów Polaków

Gdyby ktoś zadał mi pytanie - które z miast Świata chciałbyś odwiedzić... parę lat temu, pewnie bez namysłu odpowiedział bym - PARYŻ.
Dziś.... mogę powiedzieć, że to miasto znam jak Szczecin, Gdańsk, Kraków czy Warszawę.
Wiem, każdemu z nas Paryż kojarzy się z Sekwaną, wielką Wierzą czy placem Pigalle jednak ja dziś chciałbym pokazać Wam, że Paryż...jak każde miasto tworzą normalne ulice i korki, ludzie i ich problemy, praca i walka o przetrwanie.
Ulicami tego miasta chodzą jego mieszkańcy, którzy pochodzą z Azji, Afryki,obu Ameryk czy Australii.
Czym różnią się ulice Paryża od ulic Szczecina? Prawda....że można się pomylić? Marki samochodów również przypominają te jeżdżące po polskich ulicach - prawda?
Dlaczego pokazuję Wam moi drodzy zwykłe ulice tego wspaniałego miasta? Otóż, wiem, że i w Waszych głowach tlą się marzenia o wyjeździe do tego miasta....chcę Wam powiedzieć, że marzenia się spełniają, ale spełniają się tylko wtedy gdy sobie zaplanujemy co, gdzie i przede wszystkim kiedy chcemy osiągnąć. Marzenia się spełniają wtedy gdy opracujemy sobie PLAN co chcemy osiągnąć a dopiero potem zastanowimy się "JAK" to osiągnąć, bo nie da się dojść co celu  jeżeli nie będziemy wiedzieli gdzie się znajduje - prawda?
Jednym z moich marzeń było "być w Paryżu" Wiecie co się stało gdy pojechałem tam raz? Wracam tam. Wracam bo dziś dla mnie być w Paryżu to normalka...bo wystarczy uwierzyć w to że możesz to zrobić, a potem to już nie jest problem tylko sprawa do załatwienia.

sobota, 5 stycznia 2013

Noworoczne postanowienia....

Nowy Rok....to taki czas w którym coś sobie postanawiamy. 
Ilu z nas coś takiego zrobiło ? 
Który raz to zrobiłeś/aś i co z tego wyszło????????? Możesz powiedzieć, że nie zaliczasz się do tych ,
którzy nie dotrzymywali danych sobie obietnic bo.............po prostu nigdy nic sobie nie postanowiłeś. Jednak czy możesz, czy powinieneś  być z tego dumny?
Co sądzisz na ten temat? 
Oto jedno z moich postanowień......marzę o zostaniu tancerzem baletowym....

czwartek, 3 stycznia 2013

"Mój pierwszy post"

Witaj, co u Ciebie. Ja czuję się b.dobrze bo właśnie założyłem swojego pierwszego bloga. Jutro napiszę coś więcej, bo dziś padam na "buźkę", byłem na webinarze i prowadzący tak nas zajechał, że nie mam dziś sił na jakiś poważny wpis. Zapraszam tu jutro, obiecuję, że napiszę coś ciekawego.